niedziela, 2 września 2012

Rozdział 6. W poszukiwaniu Kewara,


Księżyc już z wolna zza chmur wypływa
Ciemność spowiła me miasto
Ostatnich przechodniów ubywa, ubywa
I w domach światła gasną.

Sen zmorzył ludzi, ucichły słowa
Tylko tykają zegarki
Sny kolorowe migają w głowach
Palmy, tęcze, kanarki..

Tę śpiewała mu w przeddzień jego zniknięcia.. Ni stąd ni z owąd Księżyc odszedł, zaginął, zgasnął.. Szok i ból wielki był to dla panienki gdyż od zawsze do nocnego towarzystwa przyjaciela była przyzwyczajona. Szukała go wśród chmur, całe godziny spędzała na wyglądaniu za obiektem swych tęsknot, wzrokiem pełnym rozpaczy błądziła bo gwieździstym firmamencie. Jego nie było nigdzie. Przepadł. Dziecię o oczach pustych, wygasłych wypełniało swe obowiązki jak zwykle lecz w sposób odmienny, automatycznie. Uleciał z niej entuzjazm i radość młoda. W myśli tylko pytań setki krążyły i obijały się o jej głowę z hałasem: dlaczego? Na zawsze? Gdzie? W jakim celu? Czy z mojej winy? Tak upłynął dzień pierwszy, drugi, trzeci.. na siódmym skończywszy bo oto ku dziwnej mieszance uczuć sobie przeciwnych ukazał się srebrny rogalik na niebie. Wroceleen nie kryła oburzenia i zdezorientowania ale to radość i ulga górowały wśród emocji w jej dziecięcym sercu. Nim zdążyła otworzyć usta by wylać potoki słów Księżyc ubiegł ją i wytłumaczył się
z tygodniowej nieobecności. Wyruszył on bowiem , jak miał w zwyczaju, gdy dzień na Ziemi jeszcze trwał, na wycieczkę do galaktyk odległych. Mijał planety obce, gwiazdy migoczące
i wiele księżyców jemu podobnych. Widoki dech zapierały ale ludzkim oczom nie było dane ich zobaczyć, dlatego też zapamiętywał Księżyc szczegóły najrozmaitsze by nocami opowiadać o nich swej przyjaciółce. Kiedy tak płynął wśród ciał niebieskich ujrzał  Heawen słup światła migoczący, jaśniejszy niż najjaśniejsze ze słońc i we wszystkich kolorach tęczy. Wiedział co to oznacza. Była to księga przeznaczenia, wiedział, że oto stoi przed nim zadanie do wykonania. Słup oddalony był o trzy i pół dnia drogi. Gdy dotarł doń odezwała się wyrocznia, wyłoniła się z tęczowego komina blada, z oczami bystrymi, włosami białymi do kostek i w szacie powłóczystej, delikatnej kolorem puchu dmuchawców zabarwionej. W zamian za informacje z księgi przeznaczenia zażądała rozwiązania zagadki, która poniekąd dotyczy przepowiedni przeznaczonej dla księżycowej przyjaciółki. Brzmiała ona następująco:

Miasto odległe upodobały
Sobie na dom ich i na ojczyznę
Kraj z potencjałem, skromny wybrały
Gdzie serca dobre a ziemie żyzne.
Z żywiołów czterech co rządzą światem
Się narodziły, nie duże wcale
Przyjazne na ogół, pulchne, brodate
Z czapami na głowach a zwą się….?

Myślał długo ziemski satelita, główkował, dedukował a Wyrocznia była cierpliwa i tylko bacznie mu się przyglądała spod przymrużonych powiek. Wspomniał Srebrzysty na baśnie ziemskie które z ust Wroce posłyszał i przypomniawszy sobie bajkę o królewnie Śnieżce krzyknął z triumfem- Krasnale! Wtedy wyjęła Wyrocznia księgę i otwarła w swych ramionach, tak by mógł swobodnie wyczytać, to co było mu dane. Księga była wielka, stara ale piękna w tej starości. Swoista aura ją otaczała i bił od niej blask wszechwiedzy. Okładka była koloru hebanu, przyniszczona z literami złotymi składającymi się na wyraz „Przeznaczenie” a kartki pożółkłe z tekstem ręcznie pisanym przez samego Boga. Odczytał nocny stróż Ziemi teksty po czym pośpiesznie zanotował je na gwiezdnym papierze, którego użyczyła mu Wyrocznia. Czym prędzej podziękował i popłynął ku Ziemi pełen radości i satysfakcji.
Opowiedziawszy przygodę wytłumaczył Wróżce jakie zadanie stoi przed nią. Za pomocą wiersza miała odnaleźć miasto, w którym pojawiły się krasnale i wypowiadając w wyznaczonym miejscu i czasie zaklęcie z drugiej karteczki odczarować krasnoludki. Były one uwięzione przez klątwę i zamienione w posągi. Ucieszyła się wielce Wroceleen ale też bała się, że nie zdoła dokonać tego co jej polecił Księżyc. Zrzucił jej z nieba karteczki które szybowały, wirowały, tańczyły na wietrze. Raz ginęły w chmurach raz wyłaniały się. Gdy były już całkiem blisko powiew wiatru porwał jedną z nich a druga swobodnie upadła w jej rozłożone rączki. Chciała jeszcze gonić drugi papierek ale umykał jej za każdym razem gdy był w zasięgu jej dłoni. W końcu zniknął jej z pola widzenia. Później okazało się, że zagubiona karteczka zawierała treść zaklęcia. Ta, która miała być swego rodzaju mapą do miasta krasnali zawierała taki oto tekst:

W sercu jej w kraju jej serca…
Tam gdzie Kluszczana Brama z kluseczką kamienną istnieje
I gdzie Szermierz placu Uniwersyteckiego strzeże
Tam się kościół przepiękny świętej Elżbietki nie chwieje
Mimo, że stutrzydziestometrową ma wieżę.
Gdzie Bożnica pod Białym Bocianem i cudna wieża wodna
Muzeum Narodowe winem dzikim obrośnięte
Chce się zwiedzać, podziwiać- choćby pogoda była chłodna
Tak wszystko pięknymi obyczajami i kulturą jest przesiąknięte.
Muzeum na Bernardyńskiej, Capitol- Teatr Muzyczny
I kolumnada na wzgórzu Partyzantów
Parków, atrakcji, zabytków i placów tu zestaw liczny
Przyciąga tysiące turystów i imigrantów.

To miejsce wybrały na swe siedlisko
Tam mają dobro, uśmiech.. i wszystko
Tamtejsze imponują im obyczaje
Warunki dla nich są istnym rajem.
Lecz klątwa zdradziecka jak z puszki Pandory
Co wciąż wywołuje dyskusje i spory
Bo oto zazdrosny Śnieżki narzeczony
Poprosił zmory co zwą się Dezdemony
O niewinnych krasnoludków zgładzenie
Ale mocy miały tylko by zmienić je w kamienie.
Teraz czekają co noc i co dzień
Aż człowiek czystego serca przerwie ich sen
I wypowie w pełni lekarstwo na zdrady-
Zaklęcie, na ławach staromiejskiej Promenady.

Jenny wróżce czytała to w pełnym skupieniu i błądziła myślami po całym świecie próbując dopasować opis do konkretnego państwa.

Księżyc wsłuchawszy się w tekst starał się jakoś jej pomóc, naprowadzić bo przecież jako stróż całej planety znał dobrze wszystkie ciekawe miejsca. Dziewczyna spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, wszystkie zaoszczędzone pieniądze i napisała list : „Ukochani moi oto stanęło przede mną zadanie o którym opowiem po powrocie, nie obawiajcie się o mnie- jestem rozważna i bezpieczna, bo prowadzi mnie mój Księżyc. Bądźcie zdrów, Jenny”. Wyszła z pełna wiary w swoje powodzenie ruszyła pewnym krokiem naprzód. Nefre podpowiadaał jej gdzie ma się udać, gdzie może przenocować. Ludzie dobrej woli podwozili ją czasem ale z niepokojem patrzeli na młodocianą osóbkę błądzącą samotnie po obczyźnie. Raz na jakiś czas zatrzymywała się
w sklepie lub gospodzie
i oferowała się do pracy za drobne pieniądze. Dawano jej pożywienie i nocleg ale zysku z niej nie mieli. Robili to z troski o nią i z miłości do drugiego człowieka. Prace polecano jej lekkie, raz szczotkowała pieska, była towarzyszką zabaw dzieci jej pracodawców, pomagała wykładać drobny towar na półki itp. Nigdy nie zostawała dłużej niż 3 dni, ponieważ wiedziała ile jeszcze wyzwań przed nią. Trafiała również na ludzi, którzy otrącali ją z pogardą, chcieli wezwać elfy by odesłać ją do domu lub byli całkowicie obojętni i chłodni. Po tygodniu tułaczki zawitała do kraju gościnnego gdzie pachniało mlekiem, miodem i zbożem.

                                                                          ***

Księżyc powiedział jej, że to już bardzo bisko. Podbudował ją tymi słowy więc przyspieszyła kroku. Mijała sady, z jabłoni polskich głód nasyciła, miasta ruchliwe odważnie przemierzała i wciąż podążała za radami przyjaciela i głosem własnego serca. Bywała w miejscach niezwykłych, dziecięca ciekawość świata odnalazła w tej podróży spełnienie. Nie chodziła głodna ani brudna, zawsze znalazł się ktoś chętny pomóc. Pewnego dnia stanęła przed budowlą, która wydała jej się znajoma, choć było to niemożliwe.
W skupieniu wpatrywała się w kluseczkę spoczywającą na bramie i pojęła co to za miejsce. Wyjęła karteczkę z kieszeni i przeczytała wszystko raz jeszcze.
Wiedziała że osiągnie cel!!, że to wszystko co się kryje pojawi się wbrew wszystkiemu i pod prąd podążała dalej, miała ochotę skakać, śmiać się, śpiewać.. a Księżyc wraz z nią. Biegała od ulicy do ulicy rozpoznając kolejne obiekty
z przepowiedni. Widziała też krasnale tak bezradnie zastygłe w najróżniejszych miejscach. Były miłe dla oka i mimo że podobne to każdy specyficzny i wyjątkowy.
Posmutniała gdy przypomniała sobie, że kartka z zaklęciem przepadła. Poprosiła Nefre czy mogła by jakoś dowiedzieć się gdzie mniej więcej mogło by się znajdować zaklęcie. Księżyc zwołał wiatry cztery i wypytał. Wiatr południowy powiedział że przeczytał karteczkę która poszybowała za siłą jego podmuchu a zobaczywszy imię „Kewar” w zaklęciu tam właśnie ją porzucił. Nefre podzieliła się tą wiadomością
 a ona pocieszona takim obrotem sprawy rozpoczęła poszukiwania. Dniami i nocami przeczesywała najdziwniejsze zakamarki , motywował ją widok uwięzionych krasnali. Wypytywała ludzi, prosiła dzieci o pomoc. Przemierza  ulice po dziś dzień szukając zaginionej gwiezdnej karteczki z zaklęciem. Dziewczynka o oczach zmiennych z przyjacielem na niebie.
Może to właśnie tobie uda się odnaleźć zaklęcie i wypowiedziawszy je w pełni na ławie Promenady odczarować krasnale które mają jej pomóc...

Wdzięczna pomocy Nefre która ile mogła pomogła Jenny, musiała przez wzgórza 6 tęsknot podążać sama.
Jenny docierając już na wzgórze ujrzała tam Elfa ,, Florenc" który czekał aby wskazać tylko jedną drogę, drogę ciemności i drogę w jednym kierunku, w tym w którym Jenny nie planowała i nie zmierzała.

2 komentarze:

  1. Dawno nie komentowałam:( Wchodzę a tu takie zaskoczenie i tak wiele rozdziałów:) Każdy lepszy od poprzedniego. Ja już nie mogę się doczekać nowych notek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za miłe słowa i jeśli ponownie odwiedzisz bloga to kolejny tzw; szok i kolejne rozdziały :), ale kolejne to jak będzie 5 komentarzy haha:D, nie szantażuje ale nooo może trochę ;) haha. pozdrawiam wszystkich.

    OdpowiedzUsuń