czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 5 ,,Emma"

Po całych tych miłych historiach dwójka naszych bohaterów zetknie się z bardziej mroczną krainą oraz oboje poznają czemu, dla czego i jak... 

Jenny spałą w czasie gdy Kewar poszedł do oddalonej o 350m wioski by móc nasycić, nasycić swój głód oraz pragnienie które właśnie widział swymi szklistymi i brązowymi oczyma które gdy tylko miał myśli o ,,krwi" oczy robiły się pełne mroku oraz takiej tajemniczości która to właśnie min przykuła uwagę Jenny 

Kewar podszedł do domu w którym nikogo nie było oprócz dziecka płaczącego w kołysce, nie wiedział co zrobić głód stawał się silniejszy ale Evan jeden z poddanych Srogona zaatakował Kewara i próbował mu odebrać malca lecz Kewar wy joł nóż z kieszeni i celnie nim trafił w Evana rękę, Kewar w tym czasie szybko wybiegł z domu zabierając dziecko i udał się z nim do lasu ,, Trzech Róż", tam postanowił  odpocząć i pomyśleć co z dzieckiem dla czego ono było tam samo i dla czego było i jest tak cennym łupem dla Srogona... 

Kewar poczuł niepokój o Jenny!!. 

Jenny obudziła się i zobaczyła że nie ma Kewara, ognisko ugaszone..., konie są oba?!, więc gdzie on jest zastanawiała się Jenny no gdzie?, czy coś się stało??, nagle ujrzała za góry Lecącego smoka a dokładniej smoczyce o imieniu ,,Nefra" , ta powiedziała do niej
- witaj Janny 
Jenny odparła. 
-Skąd znasz moje imię? 
Nefra odpowiedziała. 
-Gwiazdy mi powiedziały że cię tu zastanę, ciebie i Emme. 
Jenny zapytała. 
-Jaką Emme???, kto to? 
-Ja Nefre smok z gór i lasu trzech róż widziała, Emme, sześcio miesięczną dziewczynkę o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach tak jak ty!, jesteś wybranką lasu trzech róż aby zająć się wychowaniem jej.
Jenny - a co z jej matką,ojcem nooo rodziną!!! przecież ją ma?? 
Nefre- NIE!!, nie ma jej  chociaż chwileczkę!!??, TY ty jesteś teraz jej rodziną więc Jenny wychowaj Emme!!!. 
Jenny - jak?!, ja mam 18 lat, jestem licealistą w Nowym Orleanie w Collegu i cooo mam teraz być matką!!! nie swojego dziecka?!, wykluczone!!, kategorycznie odmawiam!!. 
Nefre- Musisz bo w przeciwnym razie...

- Wygnamy przybłędy z naszych ziem, ziem naszych przodków! Runiemy na nich całą naszą siłą, zarżniemy wszystkich, a ich krew spłynie z Gór w ciemne i ciche doliny. Pomścimy śmierć naszych braci Za każdego martwego trola zmasakrujemy dziesięciu naszych wrogów! - A ile to będzie dziesięciu? "

przemówienie Upisztima I, ostatniego wodza toli

" (...) Widziałem kiedyś owe trole. Prawdę mówiąc nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Zakute łby i góry mięsa. Co prawda ich siła fizyczna jest imponująca, aczkolwiek inteligencja tych stworzeń w rażący sposób każe mi wątpić czy te bestie są zdolne do zorganizowania się w jakiekolwiek struktury plemienne, czy tez mogą używać najprostszych narzędzi. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się że żyją iście zwierzęcy życiem, w liczących kilkanaście osobników stadach. Niemniej jest niemal pewne że posługują się prymitywnym rodzajem mowy, rozbitym na wiele różnorakich dialektów. (...) Sedze jednak, że nie powinieneś się przejmować trolami. Nasi zwiadowcy donoszą że w Smoczych Górach już ich właściwie nie ma. Zauważ, że przepędziliśmy je w zaskakująco krótkim czasie. Także najlepiej nie zaprzątaj sobie głowy trolami i skup się na wyznaczonym zadaniu. Smok oczywiście nie podoła połączonym siłom elfich magików, Rębaczy i naszych najlepszych rycerzy. Kiedy bestia będzie już martwa napuścisz na siebie elfy i krasnoludy. Najlepiej jak obie strony zatłuką się na śmierć, możesz im w tym dopomóc - wina spadnie na obydwie strony, a my będziemy czyści. I co najważniejsze cały smoczy skarbiec będzie należał do nas."

prywatny list króla Edwarda Srogiego do Lorda Dezmonda z Kliss


Kewar idąc przez las i wracając natknoł się na jakieś głosy, przytulił mocniej nie znanom mu z imienia Emme tak aby nie zostali usłyszeni przez trolę.

- Tu rozbijemy obóz! - zakomenderował Folgard - Z życiem, albo kulasy wam z rzyci powyrywam! Ej, ty tam! Żwawo!
- Mości krasnoludzie - usłyszał za swoimi plecami Folgard - Czegoż to już się zatrzymujemy? Słońce wszak jeszcze wysoko na niebie, a każdy dzień zwłoki karawany to straty dla Gildi. Możemy wędrować jeszcze kilka godzin zanim się sciemni.Folgrad zmierzył rozmówcę wzrokiem. Drogie, kolorowe i obszerne szaty nie zdołały ukryć ościstości tego człowieka. Jak większość kupców z Gidii tak i Eryk von Buddern lubił sobie dogodzić. Jego aparycja doskonale pasowała do jego wyglądu - można było powiedzieć ze wszystko co trzeba wiedzieć o jego osobowości zostało wypisane na jego pucułowatej twarzy. Człowiek próżny, lubujący się w złotych ozdobach - w oczach krasnoludów, mistrzów w obróbce wszelkich metali i kamieni tacy ludzie wyglądali śmiesznie. Jak własne karykatury. Folgard wiedział jednak że Eryk jest w gildii tylko drobną płotką. Najbardziej wpływowi członkowie Gildii posiadali podobno przedmioty zachwycające misternym wykonaniem.
- Tu w wyższych partiach Gór, ściemni się naprawdę szybko - odparł krasnolud - Poza tym dalej szlak będzie trudniejszy i nie będzie odpowiedniego miejsca na postój przez kilka godzin.To miejsce nadaje się dobrze, niedaleko jest strumyk a nieco dalej zagajnik. Będzie czym ogniska rozpalić.
-Tak, tak - wymamrotał kupiec i oddalił się bez słowa. Folgard zajął się doglądaniem obozu. W końcu za to mu płacili jako dowódcy straży i przewodnikowi. Ludzie traktują tę część Smoczych Gór jako swoją, a nie potrafią się po niej poruszać bez wynajmowania krasnoludów jako przewodników.
-Bolfog! Kudir! Psia mać, w karty sobie gracie kiedy reszta pracuje? - Folgard wrzasnął na dwójkę krasnoludów które schowały się za jednym z wozów i zajeły się w najlepsze graniem w karty - Dostajecie pierwszą warte, ruchy błazny! Olfeg! Ty też!
-Ja?! Ale za co? - odburknął krasnolud po czym dorzucił jakieś słowo we własnym języku. Krasnoludy w towarzystwie ludzi zawsze używały ich języka. Gdy tylko rozmawiali miedzy sobą w swoim własnym ludzie robili się podejrzliwi.
-A kto wczoraj kaszę przypalił? Nie pyskuj bo zdzielę cię w mordę tak że się nogami nakryjesz! - odwarknął Folgard. Olfeg wymamrotał pod nosem dłuższą litanię, ale oddalił się posłusznie. Folgard splunął imponująco daleko.
-Mości krasnoludzie, czy możemy porozmawiać na osobności? - usłyszał za sobą. Krasnolud westchnął i zaklął w duchu. Powoli odwrócił się. Przed nim stał wysoki, szczupły typ. Przewyższał Folgarda co najmniej dwukrotnie. Długie siwe włosy miał związane w koński ogon. Jego twarz była pokryta wieloma zmarszczkami, miejscami przeciętymi starymi bliznami. Odziany był w ciemnoniebieską podróżną szatę, na którą zarzucił szary płaszcz. Folgard znał jego miano - Henryk de Geriz. ten człowiek był dla krasnoluda zagadką. Ludzie, łącznie z Erykiem von Buddern okazywali mu wiele szacunku. Wprawne oko od razu zauważało że u podstaw tego zachowania leży paniczny strach. Zachowywali się tak, jakby bali się sprowokować do ataku jadowitego weża. Folgard był pewien, ze Henryk to agent tajnych służb króla Edwarda Srogiego. Nieb było to dla nikogo specjalną tajemnicą. Jednak nikt nie wiedział właściwie dlaczego Henryk towarzyszy karawanie. Nurtowało to krasnoluda, wiedział on jednak że ostatnią osobą od której się czegoś dowie będzie Henryk de Geriz.
-Co to za miejsce? - spytał Henryk gdy tylko odeszli na kilka kroków od obozu. Folgard spojrzał mu prosto w oczy i szybko stwierdził że ten człowiek nie da się zbyć żadnym kłamstwem ani niedomówieniem.
-Był to kiedyś obóz połączonych sił ludzi i Klanów.- krasnolud niczym nie zdradził swojego zaskoczenia. Niewiele pozostało śladów świadczących o tym, ze w tym miejscu był obóz. Po chwili milczenia dodał - Jeszcze czasów wojen z trolami.
- Trole... - Henryk zniżył głos i rozejrzał się dyskretnie na boki - Powiedzcie mości krasnoludzie, co wam wiadomo o trolach?
- Nic konkretnego - odparł Folgard - Już wiele lat minęło odkąd nie zamieszkują Gór smoczych.
- Więc sądzicie, ze troli już nie ma w tych górach? Nie zdarzały się jakieś... incydenty?
- Być może krążą takie opowieści, ale ja nie dawałbym im wiary - odpowiedział Folgard. Ale następne pytanie wcale go nie zaskoczyło.
- Doprawdy? Mimo to chętnie bym posłuchał tych opowieści. Na przykład o masakrze Klanu Rębaczy, elfów z Mglistej Doliny i oddziału Lorda Dezmonda. I proszę mieć na uwadze ze każda informacja może być istotna dla naszego sojuszu. sojuszu ludzi i krasnoludów przeciwko trolom - Henryk dokonczył z naciskiem.

"Zaraza by pokarała takich sojuszników - pomyślał Folgard. Strzępek listu znaleziony przy Lordzie dezmondzie nie pozostawiał wątpliwości co do tego że dla ludzi Klany nie są pełnoprawnym partnerem, a jedynie narzędziem do wykorzystania. Mimo to Folgard postanowił ze póki co lepiej powiedzieć jak najwięcej prawdy.
- Nasi zwiadowcy odnaleźli wszystkich martwych. Również smoka. Polegli albo od obrażeń spowodowanych przez smoka, albo od lawiny głazów która spadła na pole walki. Jednak trzy rzeczy rozbudziły wśród nas pewne wątpliwości. Po pierwsze - żadna lawina nie miała prawa tam spaść. przynajmniej sama z siebie. Po drugie - gada nie ubiła lawina. Powalił go oręż. Najprawdopodobniej bestię ukatrupił Borgo Mundri, przywódca Rębaczy. I tu pojawia się trzeci problem. Nie wiadomo do końca jak wyzioną ducha Mundri.

- Chcecie mi przez to powiedzieć że...- przerwał mu Henryk de Geriz.- Pozwólcie że przedstawię wam tylko fakty. Przede wszystkim na polu bitwy brakuje kilku ciał. oczywiście nie elfów ale Wampirów, które tchórzliwe teleportowały się gdy tylko zrobiło się gorąco. Ale nie tylko. na głazach znaleźliśmy plamy ciemnej posoki. Z pewnością nie jest to krew smoka, z pewnością tez człowieka, czy krasnoluda. Ale najwięcej problemów sprawił nam nieborak Mundri. Obrażenia jakich doznał nie widziano od wielu lat. Dokładniej od czasów wojen z trolami.
- Czyli nie ma wątpliwości? Trole powróciły w Góry Smocze? - zapytał de Geriz, a Folgard od razu zrozumiał po co go przysłano w Góry.
- Tego nie powiedziałem - zaznaczył krasnolud z naciskiem - Ciała poległych były nietknięte. To nie w stylu troli.
- Obawiam się, że obie nasz rasy popełniły poważny błąd. Trole toczyły między sobą walkę o dominację. Poszczególne plemiona próbowały podporządkować sobie pozostałe. Wtedy wkroczyliśmy my, ludzie. W sojuszu z Klanami szybko zdobywaliśmy kolejne tereny. Wtedy jeszcze nikt nie zauważył jak wielkie ponosimy straty. za każdego ubitego trola płaciło życiem kilku naszych rycerzy. Ale ostatecznie trole zostały wyparte z Smoczych Gór. Tak wtedy myśleliśmy...
- A jednak?
- Cóż, obawiam się ze to tylko krótkotrwały stan rzeczy. Pojawienie się nowego wroga mogło stać się impulsem do zażegnania wewnętrznych konfliktów. Trole zjednoczyły się i wycofały by przygotować się do kontrataku.
- Brzmi to tak, jakby te bestie zaczęły nagle myśleć- powiedział Folgard. Oboje - krasnolud i człowiek zamilkli na chwile.
- Sugeruję dla bezpieczeństwa całej karawany podwoić straże - odparł w końcu Henryk de Geriz - Sądzę że trole przeszły już do działania.


Kawar po tym co usłyszał i wątpiąc w to co słyszał ciężkimi krokami wracał do Jenny a mała Emma zaczynała się co raz bardziej rozbudzać....
- no co nie płacz!!, o...., dla czego masz na szyj znamie krzyża celtyckiego??, jesteś dzieckiem z krainy trzech róż??, hm..... (Kewar zastanawiając się nad dzieckiem starał się dochodzić do sensu ) 

Hej, hej hej....!!! już ide  , ups...., kłopoty?!, muszę być ostrożny...

Eryk von Buddern obudził się wśród nieprzeniknionych ciemności. oraz krzyków Zdziwiło go to.
- Nikt nie dopilnował ogniska? - mruknął do siebie. Ostrożnie wyszedł z namiotu wysilając się by cokolwiek zobaczyć. Na próżno. Chmury całkowicie zakryły niebo tuż przed zmierzchem. Eryk posuwał się powoli, klnąc od czasu do czasu kiedy się o coś potykał. Podskoczył zaskoczony kiedy usłyszał za sobą czyjeś kroki
- Kto tam - zapytał.
- Kewar rzemieślnik.
Kupiec kiwnął głową, chociaż nie wiedział nawet czy Kewar nie wiedział ilu dokładnie ich jest. 

Wydawało mu się że Folgard jest tuż przed nim, powiedział więc w tamtą stronę:
- Co tu się dzieje? Dlaczego ogniska są pogaszone?
- Ciszej, na bogów - odparł dowódca eskorty. - Ciszej. Wydaje się nam, że w okolicy obozu... Coś się tu zbliża. wiemy co, ale wolimy być gotowi.

- Co takiego? zapytał dowódca. 
- To armia  Króla  Srogona wie o pannie Jenny,
- I chcecie z tym walczyć w ciemnościach? Niezbyt mądre posunięcie.
- Liczymy raczej na to że uda się nam zakamuflować naszą obecność. Jeśli jednak dojdzie do bitki, rozświetlimy okolicę zaklęciami. Może to wystarczy by odstraszyć nieproszonych gości. 

A teraz jeśli waszmość pozwoli, proszę zachować absolutną ciszę. Maldung i Bolfog, do mnie.
- Na rozkaz - odpowiedział krasnolud po prawej stronie Eryka
- Obudźcie resztę ludzi. Tylko tak aby nie narobić hałasu. i przyprowadźcie ich tutaj.
- Rozkaz.
Gdy tylko oddali się nastała cisza. Dosłownie na kilka uderzeń serca. Z trudnego do określenia kierunku zaczęły dobiegać pierwsze przytłumione odgłosy. Z każdą chwila nabierały one na sile, by już po chwili upodobnić się do szarży ciężkozbrojnej konnicy.
- Zaraza - mruknął Kewar
- Jeszcze nie - zakomenderował Folgard. - Czekać na mój sygnał.
Kewar usłyszał że krasnoludy wyciągnęły broń. Sam dobył swój drogo zdobiony sztylet. Drogocenna broń, ozdobiona kamieniami szlachetnymi wydawała mu się całkowicie bezużyteczna. Ziemia zaczęła się trząść, a kiedy napastnicy byli na tyle blisko, że wydawało się iż nadciąga huragan, Folgar ryknął:
- TERAZ!!!

Rozbłysło niebieskie światło, rozległ się potężny grzmot. Olbrzymia kula niebieskiego ognia zawisła nad okolica rozświetlając wszystko dookoła zimnym blaskiem. Nacierające bestie zatrzymały się. Nie było żadnej wątpliwości. To były trole. Wielkie bestie o skórze twardej niczym stal zatrzymały się osłupiałe. Krasnoludy nie traciły czasu i ruszyły do ataku z bojowym okrzykiem na ustach. Eryk von Buddern ruszył także. Trole widząc co się dzieje wyszły na spotkanie z wojownikom. Rozpoczęła się bitwa. Krasnoludom udało się powalić pierwsze, najbliższe im trole zaskakująco łatwo. Następne były już lepiej przygotowane. Szczęk żelaza, głuche odgłosy uderzeń potężnych maczug troli, krasnoludzkie klątwy i mrożący krew w żyłach ryk kilkunastu troli zmieszały się z wysokim wrzaskiem Kewara uderzenie było tak mocne aż zamilkł

Walka była zawzięta. Gdy krasnoludy swymi toporami rąbali z furią trole na kawałki, atakując coraz to wścieklej gdy tylko których z ich towarzyszy padał martwy pod mocarnymi ciosami. Zwarli się w zbitą formację, powoli cofając się w stronę obozu. Nad ich głowami przeleciało kilka ogromnych głazów.
- Cholera, Folgard! - krzyknął Olfeg - Jeśli trafią w ...
Nie zdążył dokończyć, gdy rozbłysło oślepiające białe światło. Jeden z głazów ciśnięty przez trole uderzył w magiczną kulę niebieskiego ognia. Ta zapadła się w sobie i rozbłysła nowym, właściwym ogniowi płomieniem po czym eksplodowała. Siła wybuchu wyrzuciła walczących w powietrze. Pole walki stanęło w płomieniach. Folgard szybko powstał na nogi, spojrzał za siebie. obóz zajęły płonienie. Nie było się dokąd cofać. Wielu towarzyszy nie już nie wstało. Spojrzał w stronę troli. Wyglądało na to że wpadły w szał. Kilka z nich płonęło, ale nie wyglądało nas to że czują płomienie na swoim ciele. Krasnolud ujął pewnie topór w dłoniach i krzyknął do reszty swych towarzyszy:
- Skoro przyszło umierać, to zginiemy w bitwie!
- Nie dzisiaj mości krasnoludzie! - zawołał Henryk de Geriz, pojawiając się znikąd miedzy krasnoludami a Trolami. Z jego wyprostowanych ramion wystrzeliło dziesiątki białych błyskawic. Omotały one trole unieruchamiając się. Bestie szarpały się i próbowały się uwolnić, jednak czar trzymał je mocno.
- Dalej - krzyknął Henryk- Nie utrzymam czaru zbyt długo.
Krasnoludy dobiegły do sparaliżowanych bestii, dobijając je. Po chwili wszystkie trole były martwe. De Girez gasił szalejące dookoła płomienie innym zaklęciem. Cała karawana doszczętnie splunęła. Wielu poległo. Folgard starł z twarzy krew, pot i sadzę, po czym podszedł do Henryka.
- Więc jesteś także magikiem?- spytał - No jasne, nie trzeba pytać. Znasz się na teleportacji?
- Przykro mi, ale nie będę mógł teleportować wszystkich - odparł człowiek.
- Nami się nie przejmuj. Poradzimy sobie. Ale ty musisz wyruszyć natychmiast. Ktoś musi ostrzec wszystkich, ze trole wróciły i armia Srogona.


Kewar powrócił do Jenny która rozmawiła z Nefre. 

Kewar - witaj ciociu Nefre cóż cię tu sprowadza?? 
Nefre - Emma! 
Kewar - co? 
Nefre- nie co tylko kto!!! 

Księżniczka Emma Katrin Elonores - córka nieżyjących. Fronec i Fabiana. 

 Dla tego to właśnie Jenny i ty zajmiecie się jej wychowaniem!!. 

Kewar- dla czego my??? i ja!!? 
Nefre - Bo jesteś wybrany min; przez Arottosa króla gwiazdy Nuferell więc nie możesz odmówić nawet przez to że jesteś wampirem!!!, jako wampir przelej w to dziecko swą krew!!!, daj jej więcej niż samemu otrzymałeś i daj jej to czego potrzebuje już teraz!. 

Oboje musicie się tego podjąć tak jak postanowiłeś się podjąć tego aby Jenny za siadła na tronie!, by to właśnie ona przejeła władzę na tronie!!! i to ona Jenny Ketrin Herryn - czarno księżniczka trzech księżycy i Miasta Savori ma sprawować władzę tak jest za pisane i tak pozostanie nie inaczej!! a Sekorem się nie martwcie. 

Jenny - Kto to?? 
Nefre - Wilkołak, tzn, pół człowiek, pół bestia! która nie lubi wampirów!, więc Kewar od wieków toczy z nim wojny i jego stadem. 

A dla czego się nie pogodzą?? 

Nefre - NIE bo on jest wampirem a on wilkołakiem!!, mają inne cele, palny i zamiary w życiu. 

Jenny - to dla tego są dla siebie wrogami?? dla tego walczą ze sobą? 

Nefre- Teraz walczą o ciebie!!, Emme i to abyś zasiadła na tronie!! 

,,Vous souhaitez être ra-zem zes-tarzeć-dynym-wodem il est à l'amour de wiel-kiej''. 

czyli zapytała Jenny... 
Nefre odpowiedziała ,,Chcieć się ra­zem zes­tarzeć jest je­dynym do­wodem wiel­kiej miłości". 
Nefre - to po francusku w języku naszych wampirów gdzie ten język jest władzą ich serca. 
Nefre - ...każdy prag­nie miłości ab­so­lut­nej, a ta­kiej miłości nie trze­ba szu­kać w in­nych, lecz w so­bie. Ona drze­mie w nas i tyl­ko my możemy ją w so­bie roz­budzić. Ale do te­go pot­rze­ba nam dru­giego człowieka. Życie ma sens tyl­ko wte­dy, gdy ma­my u swe­go bo­ku ko­goś, kto od­wza­jem­nia uczucia. 

Więc wiesz że Kewar jest dla mnie ważny! 
Nefre - Tak i wiem że nie będzie was już drugi raz!. 
Nefre - Kewar wie jedno że Ko­bieta dopóty nie będzie za­dowo­lona w miłości, dopóki nie prześpi się sa­ma ze sobą. 
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz