poniedziałek, 27 sierpnia 2012

4 rozdział ,,Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości."

,,Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu pomagać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie"

Wyruszyliśmy w drogę Jenny w której wiele może nas spotkać!, lecz tak naprawdę wiele mnie spotkało!!!, wiele już otrzymałem i wiele otrzymam...


Jenny zapytała - jak to? 

...coś więcej mógł byś Kewarze powiedzieć!!, no słucham... 
Kewar spojrzał w jej zielone oczy i na całe jej piękno i powiedział tylko jedno ,, Wbrew wszystkiemu i pod prąd będę z tobą przez życie szedł..."


Jenny zapytała jak to?!, dla czego mnie tym obdarzasz tak pięknymi słowami?? 
Kewar odparł ,,Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości" 


U Jenny pojawiły się łzy..., łzy bardziej z radości troski opieki o nią i te słowa które otulały ją w te zimne i chłodne południe podążając po stromych pagórkach... 

Kewar - Wiesz są takie chwile które są najpiękniejszymi chwilami w naszym życiu, a ta najpiękniejszą chwilą dla mnie jest ta teraz tu!. 

Na co Jenny odpowiedziała; Gdzieś w cen­trum mias­ta, które tkwi w każdym z nas, leży cmen­tarz sta­rych miłości. Szczęścia­rze, za­dowo­leni ze swo­jego życia i z te­go z kim je dzielą, prze­ważnie o nim nie pa­miętają. Nag­robki są wyb­lakłe lub po­wyw­ra­cane, tra­wa nies­koszo­na, wszędzie ple­nią się jeżyny i dzi­kie kwiaty. U in­nych miej­sce to wygląda dos­tojnie i schlud­nie jak cmen­tarz woj­sko­wy. Kwiaty pod­la­no i ułożono, wy­sypa­ne tłuczem ścieżki są sta­ran­nie zag­ra­bione. 
Wi­dać śla­dy częstych odwiedzin.

Cmen­tarz większości z nas przy­pomi­na szachow­nicę. Niektóre po­la są za­nied­ba­ne al­bo wręcz leżą odłogiem. Kto by so­bie zaw­ra­cał głowę nag­robka­mi – czy też miłościami, które pod ni­mi spoczy­wają? Na­wet naz­wiska za­tarły się w pa­mięci. In­ne gro­by po­zos­tają jed­nak ważne, choć byśmy niechętnie się do te­go przyz­na­wali. Od­wie­dza­my je często – prawdę mówiąc – zbyt często. Nig­dy nie wiado­mo, jak się będziemy czu­li po wyjściu z cmen­tarza: cza­sem będzie nam lżej, cza­sem ciężej na duszy. Nie sposób prze­widzieć w ja­kim nas­tro­ju będziemy wra­cać do do­mu te­raźniej­szości.


Kewar nagle poczuł coś co dla wampira jest niespotykane ale w nim właśnie gotowała się krew...  

Wiesz Jenny zaw­sze już na początku każdej zna­jomości chciałam wie­dzieć, co mogę dos­tać - na przykład ciepłą dłoń na spa­cerze. Chciałam praw­dy. A w tę wpi­sane jest prze­cież ry­zyko roz­cza­rowa­nia. Trze­ba wie­dzieć, czy na spa­cerze może zab­raknąć nie tyl­ko dłoni, ale i tożsa­mej duszy. Być może po­wie Pan, że jest w tym coś z ase­kuran­ctwa. Być może, zwłaszcza, że na początku każdej zna­jomości kar­ne pun­kty, które zdo­bywa kan­dy­dat na kochan­ka, czy męża, właści­wie nie bolą. Nie ma więc i mo­wy o klęsce. Łat­wo so­bie po­wie­dzieć wówczas: To nie ten. Było i nie będzie. Adieu! Do­piero po prze­bieg­nięciu ta­kiej "ścieżki zdro­wia" i już z tą ręką w ręce, można z bet­roską założyć na nos różowe oku­lary miłości. Skoczyć z tram­po­liny uczuć na główkę do morza uczu­ciowe­go sza­leństwa.

Jenny - S T O P !!!! 

Zatrzymaj się!!! 

Kewar - dla czego? 

Jenny zsiadłą z Arsena, podeszłą do Kewara i złapała go za rękę i powiedziała, Kewar przespacerujmy się i potrzymaj mą ciepłą dłoń, proszę zrób to dla mnie?!. 

Na co Kewar; Jenny dobrzem przecież wiesz że twa prośba jest lekiem dla mnie a w ko­bietach dob­roć, li­tość, miłość mieszka. 

Jenny odpowiedziała; Nie sza­fuję lek­ko­myślnie słowem miłość, są jed­nak ludzie, którzy są w sta­nie po­wie­dzieć, że kochają kiełbasę. 

Kewar; z uśmiech zaadoptował odpowiedź i złapał Jenny z dłoń, drugom za lance Arsena i podążali spacerem które oświetlało ich skronie na wzgórzach gór ,,Nadzieja". 

Kewar spojrzał w zielone oczy i lśniące kruczoczarne włosy dziewczyny i trzymając ją za dłoń teraz to on powiedział S T O P !!!, zatrzymajmy się!, proszę... 

Jenny; dobrze, oczywiście. 

Kewar; wiesz muszę coś ci powiedzieć... 

Jenny; Co takiego...?, coś przykrego? 

Kewar; Tak, ale nie do końca... 

Jenny; Mów, słucham. 

Kewar; nie mógł się przemóc, ale dłużej tego nie wytrzymał, nie wytrzymał tego że śpi obok kobiety którą kocha i jest najważniejszą osobą w jego mieście i na Trzech Księżycach, że to ona Królewa Czarnoksiężniczka Trzech Księżycy i Miasta Savori.  Że to właśnie ją pokochał!. 

Kewar; OK Jenny mówię. 

Wśród morza ewen­tual­ności: te­go, co pot­rzeb­ne, mniej pot­rzeb­ne i zby­teczne, te­go, co przy­jem­ne, a pożyteczne, te­go, co szkod­li­we, bar­dziej szkod­li­we, a sma­kowi­te, te­go, co opłacal­ne, bar­dziej opłacal­ne, a krzyw­dzące dru­giego człowieka, te­go, co praw­dzi­we, mniej praw­dzi­we, kłam­li­we, ale dające korzyści. Nie zgu­bić się w tym gąszczu ani nie roz­strzy­gać fałszy­wie. Nie zgu­bić się ani na chwilę, ani na miesiąc, ani na całe życie. Umieć wrócić, gdy się pobłądzi. Umieć od­kryć błąd, przyz­nać się do te­go, że się było nieu­czci­wym, bru­tal­nym, egois­tycznym, że się skrzyw­dziło dru­giego człowieka. Pot­rze­ba dru­giego człowieka , który po­może, os­trzeże, upom­ni w imię dob­ra, życzli­wości. Pot­rze­ba dru­giego człowieka, który ura­tuje od roz­paczy. Pot­rze­ba człowieka wier­ne­go, który nie zdradzi nie odej­dzie, nie opuści, nie zdarzy się czas próby, niepo­wodzeń, klęsk, ka­tas­trof życiowych, gdy wszys­cy się od­suną, potępią, za­pomną, który po­cie­szy, po­dep­rze, po­da rękę, poz­wo­li uwie­rzyć siebie, przy­niesie nadzieję i ra­dość. Bo miłość to by­cie do dys­po­zyc­ji, to go­towość do te­go, by usłużyć, pomóc, przy­dać się, zaopieko­wać się. To chęć, by być pot­rzeb­nym. Czas jest zaw­sze tym egza­mina­torem, przed którym nie os­ta­nie się żad­na złuda, zaśle­pienie.
Miłość to po­mie­sza­nie podzi­wu, sza­cun­ku i na­miętności. Jeśli żywe jest choć jed­no z tych uczuć, to nie ma o co ro­bić szu­mu. Jeśli dwa, to nie jest to mis­trzos­two świata, ale blis­ko. Jeśli wszys­tkie trzy, to śmierć jest już nie pot­rzeb­na - trfiłaś do nieba, no na Księżyc za życia. 

Jenny odpowiedziała Kewarowi; Ci, których naj­trud­niej kochać, naj­bar­dziej pot­rze­bują naszej miłości. 

Kewar; złapał mocniej dłoń Jenny i podziękował oraz powiedział, wiesz jestem Wampirem. 

Jenny; zauważyłam lecz czekał aż samemu ze chcesz móc mi to powiedzieć, że zrobisz to z pełną godnością ale również z szacunkiem. Udało ci się i szanuje i cenie cię bardzo mocno. 

Jenny; Świat bez sztu­ki na­raża się na to, że będzie światem zam­kniętym na miłość, a ty Kewarze masz tyle w sobie energii, artyzmu, tej męskości ale tak delikatnej że łaskocze mnie po polikach gdy tylko ta myśl do mnie nad ciąga... 

Kewar; Dziękuje to mocne i piękne słowa. 

Jenny; Jak i twoje!, z uśmiechem odpowiedziała. 

Kewar; Czy możesz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że jestem człowiekiem, 
Wiedząc o tych wszystkich bliznach na ciele, które mówią "próbowałem jeszcze raz" ??

Jenny; Tak mogę i bardzo chcę!. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz